środa, 30 maja 2018

Ja to się cieszę byle czym!

Potraficie cieszyć się drobiazgami? Oddać się z pasją czemuś, co Was kręci i zapomnieć o bożym świecie?
Potrafię wyłączyć świat zewnętrzny (wewnętrzny też), kiedy sięgam po kredki lub farby, albo planuję metamorfozę jakiegoś grata, czy miejsca w domu/ogrodzie. Wtedy w 100% jestem tu i teraz.
Czasem potrafię, a czasem nie, w dużej mierze zależy to od tego, co dzieje się aktualnie w "prawdziwym" życiu. Nauczyło mnie ono, że nie należy zbytnio wybiegać w przyszłość, bo życie i tak pisze swój scenariusz. Nie znaczy to, że nie myślę o przyszłości. Jestem aktualnie na rozdrożu i siłą rzeczy muszę podejmować jakieś decyzje, ale staram się podchodzić do tego ze spokojem - co z moim charakterem w gorącej wodzie kąpanym - łatwe nie jest. Czasem ogarnia mnie wręcz panika, że coś mi umknie, że nie zdążę, że nie będzie mi się chciało, że będzie za późno. Ale to wtedy, gdy mam gorszy dzień. Bo w ogóle to cieszę się mnóstwem rzeczy i spraw ważnych, mniej ważnych i całkiem nieważnych. Powiedziałabym, że bardziej się cieszę, niż martwię. Cieszę się z pięknej pogody (chociaż martwi mnie susza), cieszę się z kosów, które mają dwa gniazda na jabłonce, cieszę się oczobejnymi, różowymi pelargoniami, cieszę się bliskością rodziny i przyjaciół oraz tym, że kupiłam sobie fajne klapki:) i tym, że widziałam dziś w ogrodzie CZARNĄ wiewiórkę! Cieszę się tym, że tu jestem i że Wy jesteście. I cieszę się, że z grubsza opanowałam aparat fotograficzny i teraz będę Was katować!












I cieszy mnie warzywnik - oczko w głowie Olesy:
I bardzo cieszy mnie kura, którą dostałam od Lilki B.:
Masza, widzisz to?
Do Marty: Lilka pozwoliła otworzyć!

czwartek, 24 maja 2018

Chwalipost

Jeśli myślicie, że między jednym postem a drugim niczego nie przemalowałam, to jesteście w błędzie. Przemalowałam otóż stare, wiklinowe fotele mocno nadgryzione zębem czasu i meteorologii. Nie zrobiłam zdjęcia "przed", bo zapomniałam. Ale spoko, zdjęć z tego cyklu będzie dzisiaj dużo - tyle że nie moich. Wszak Kury to osoby niezwykle kreatywne.
Na pierwszy ogień moje fotele. Marta kupiła sobie nowe, a stare przygarnęłam ja. Możliwe, że Marta pożałuje tej decyzji, hrehre:


Tak zaaranżowałam przemalowane szafki. Dzięki temu mam (jeszcze) porządek na biurku:) Zdjęcia takie sobie, bo pod światło. Komputer na razie stoi na kawałku palety, bo to idealna wysokość i się mieści. Biurko pod nogami ma poprzeczkę i komputer mocno wystawał - w sam raz, żeby się o niego potykać. Paletę pomaluję przy następnej okazji:




Nie sposób nie zachwycać się tegorocznym majem - zachwycam się więc i trzaskam zdjęcia. Już są PRAWIE dobre, hrehre. To poprzynudzam, trudno. Zdjęcia są po to, aby je oglądać:







A teraz oddaję łamy Koleżankom Kurom.
Za pomocą farby pt. "Kacze jaje" (czy jakoś tak) Hanna przerobiła witrynkę, stół i krzesła. Mnie jednak bardziej intryguje zawartość owej witrynki:
 
Hanna, Bolesławiec?



Ewa2, z oczobejnej torebusi zrobiła malarski gadżecik:


Ktoś jeszcze coś przemalował? Łamy są otwarte na propozycje!

sobota, 19 maja 2018

Zagadka nie do rozwikłania

W gościach byłam. Ktoś zgadnie w jakich? Pierwszy zgadnięty otrzyma nagrodę w postaci zdjęcia kota na własność.


Dla ułatwienia (stroma i wyboista droga z piwniczki):
Dla dalszego ułatwienia:


W onych gościach spędziłam bardzo miłe popołudnie i część wieczoru. Na pogaduchach, śmichach-chichach, jedzeniu i piciu wina.
Życzyłabym sobie, aby każde sobotnie popołudnie takie było. I nie tylko sobotnie.

środa, 16 maja 2018

Bardzo dużo zdjęć

Jeszcze nie mogę pochwalić się aranżacją nowych szafek, albowiem nadal zalega na nich (i nie tylko) bałagan. Mogę pochwalić się ławeczką, bo tam było łatwiej odsunąć nogą to i owo. Obok ławeczki, specjalnie dla Pantery, stos poduszek pod jej szanowny zad, bo bała się biedna, że jakby co, to będzie musiała siedzieć na twardym.
Pantero droga, wybieraj - która poduszka i w jakiej kombinacji:

Może tylko pledzik, bez poduszki?
W takiej?
Może w takiej:
Albo takiej:
Sprawa powyższej aranżacji nie jest jeszcze zakończona.
Trochę poprzynudzam zdjęciami, ponieważ wytrwale rozkminiam aparat. Co i rusz znajduję jakąś funkcję, najczęściej przypadkiem. Moim zdjęciom nadal wiele brakuje, jednak wcale nie chcę zostać wybitnym fotografem. W końcu w ilu dziedzinach można być wybitnym, co nie? Denerwuje mnie fakt, że aparat jest wszystkomający, a ja nie wykorzystuję nawet 1/3 jego możliwości. Powoli to się zmienia i JUŻ robię zdjęcia nie tylko przy użyciu funkcji "auto".




Akacje za płotem, przy nieszczęsnej szosie




Płot z tyłu i pergola wymagają oczyszczenia i pomalowania, ale nie wszystko na raz... Pantera, ta poduszka też jest w puli!
Kontakt z przyrodą mam tu taki sobie, ale mam coś, czego nie miałam tam. Nie zdążyłam poszukać właściwego ustawienia aparatu, poza tym było pochmurno:


Kociska całymi dniami wylegują się na parapecie w słońcu, aż im tłuszcz kapie z pazurów:




Fejsbukowe Kury już widziały, pokazuję więc niefejsbukowym zdjęcia zwierzaków zrobione przez Sviatoslava, który jest synem Olesy. Może kiedyś osiągnę taki poziom? Malinki tu nie ma, bo w takich razach chowa się po kątach:









Poza tym, na fali poprzednich komentarzy zaciekawiło mnie, jak brzmią Wasze drugie imiona? Mam na drugie - uwaga, to trudne - Hanna! Kiedy zakładałam blog, blogger nie chciał przyjąć ani Ewy, ani Hanny. Przyjął Hanę i tak zostało. Zresztą podoba mi się i może czas na zmiany? W końcu drugie imię długo leżało odłogiem. A najdziwniejsze imiona, które znam osobiście (w sensie osoby) to Teodozja zwana Tosią i Ewangelina zwana Ewangeliną.