poniedziałek, 28 marca 2016

Proszę Państwa, oto Kluś!

Proszę Państwa...


Zapytacie skąd Wałek nie na moich kolankach? Bo to nie są moje kolanka!

I dlaczego trochę przestraszony?


Proszę Państwa, oto Kluś!


Czyż nie wygląda jak sobowtór Wałka?

Dla porównania - oto Wałek:


A to Kluś:



Teraz możecie zgadywać gdzie jest Kluś. Dla ułatwienia:

A teraz najlepsze! Kluś jest DO WZIĘCIA! Dużo młodszy brat Wałka, ale równie godny przedstawieciel pierwotnej rasy "niskopodłogowy gończy wielkopolski" (NGW), radosny, szybciutko uczy się o co w życiu chodzi, koty zupełnie mu nie przeszkadzają, prawie natychmiast zaprzyjaźnił się z Fiką. Tak! Dobrze się domyślacie - Kluś jest u Gosianki, znalazł się ZMD na skutek nieporozumienia. Pewnie dlatego, że jest pieszczochem - jak kot! Więcej szczegółów u Gosianki, ale ja mogę opowiedzieć Wam o wzorcu rasy. Jest to pies niezwykle inteligentny, przyjacielski, bardzo przywiązuje się do ludzi oraz innych psów i kotów, lubi dzieci. Niewymagający, pieszczoch jakich mało, w radosnym uśmiechu pokazuje wszystkie zęby. Lubi obserwować świat z perspektywy parapetu i jest wyjątkowo czujny (lokalsi mówią "czuły"). Czuły zresztą też jest. Uwodzi każdego, kto okaże mu odrobinę zainteresowania.
Gdyby potrzebny był transport, to wiecie - mamy niewykorzystane moce.
Ludzie!!! Komu Wałek II, komu???

sobota, 26 marca 2016

Kurnik Kurom

Przepięknych Świąt!



życzy Wam
Kurnik
w postaci
Hany i Miki


Na deser, na dobranoc i na dzień dobry (to nie ja nawijam w tle, to radio) film pt. " Mam ja myszki, mam piłeczki, jednak ogon mój najlepszy" :


czwartek, 24 marca 2016

Lazur kojarzy się z niebem

Nie wiem, czy już wiecie, a mogło Wam umknąć w komentarzach, że CzeKo zdecydowała się dać dom Lazurowi, ślicznemu husky Hani, Szalonej Babci. Kochana CzeKo, mam nadzieję, że Lazur będzie dla Was radością, że będziecie nią dla siebie wzajemnie. Jest miłym, bezproblemowym psem z temperamentem husky. Trzeba go tylko kochać.
W tej szczęśliwej sytuacji szukamy transportu. Lazur lubi jeździć samochodem, z tym nie będzie więc problemu. Problem jest w odległości. Lazur mieszka w Złocieńcu niedaleko Czaplinka - to Zachodniopomorskie. Nasza Mariolka - Joanna zobowiązała się go stamtąd odebrać i gdzieś podwieźć. Gdzie - to jest do ustalenia. Mariolka mieszka w Choszcznie, o godzinę drogi na południowy zachód od Złocieńca. CzeKo mieszka pod Warszawą i chce jechać po psisko, jednak dla niej to około 1000 km w obie strony. Nie da rady w tę i nazad jednym cięgiem, no i jest ograniczona czasowo ze względu na dzieci, wiadomo. Mogłaby śmignąć jakiś odcinek w najbliższą sobotę, lub dopiero po świętach, a sytuacja u Hani jest bardzo trudna. Może jednak - w związku ze świętami - ktoś jedzie tą trasą i mógłby się włączyć. Może udałoby się tak wytyczyć trasę, że bloginki mieszkajace po drodze mogłyby się włączyć jakoś etapami? Oczywiście Skarpeta czuwa nad kosztami - po to jest. Trzeba działać, ponieważ czas nagli.
Najważniejsze jest to, że Lazur ma dom! Jest jeszcze niemłody kot, który potrzebuje spokojnego domu. Inne koty to atrakcja już nie na jego wiek.
Wypróbujmy nasze moce jeszcze raz.
Dla relaksu kolejne moje operatorskie sukcesy. Łba nie urywa, ale są lepsze, niż wiadomości w tvp.
To jest obraz pt. "Daj, daj, daj!"


A to są obrazy pt. "W co się bawić?" Tytuł odcinka "Ech ty myszo, ty!"



poniedziałek, 21 marca 2016

Szable w dłoń!

Każdy, kto ma zwierzęta i kocha je, nie raz i nie dwa myśli o tym, co się z nimi stanie, jeśli stanie się coś z nami.  Mamy rodzinę, przyjaciół, znajomych, ale oni zwyczajnie mogą nie mieć warunków dla zwierząt, pieniędzy na ich utrzymanie, albo mają już swoje zwierzęta. Trudno o tym nie myśleć. Myślę i ja, ale szybciutko duszę takie myśli w zarodku. Pamiętacie, jak udało nam się pomóc Mamalince i jej inwentarzowi? To był cud i nie ukrywam, że liczę na kolejny. Kojarzycie Szaloną Babcię Hanię? Zaglądała czasem do Kurnika i z całą pewnością jest jedną z nas. Hania się poważnie rozchorowała i potrzebuje naszej pomocy. Córka Hani mieszka w Szkocji i chce Ją zabrać do siebie, jednak ze zwierzętami to jest niemożliwe. Szczegółowo napisała o tym Jolka u Gosianki (klik). więc nie będę się powtarzać. Zajrzyjcie tam, proszę.
Potrzebny jest dom dla kota-staruszka Psotka i ok. 5-letniego Lazura husky. Nie muszę mówić, że zwierzęta Hani pochodzą z odzysku - jak chyba wszystkie nasze skarbuńki. Możliwe jest też ZAMIESZKANIE w mieszkaniu Hani ze zwierzakami w pięknej, pełnej jezior okolicy Złocieńca w Zachodniopomorskiem. Może akurat ktoś znalazł się w trudnej życiowo sytuacji i to byłoby wyjście?

Lazur

Psotek
Patrząc na Lazura przypomniałam sobie o Biegnącym Wilku. To Dariusz Morsztyn, facet niesamowity. Może zechciałby włączyć do swojej sfory Lazura? Może któraś z Was zna Pana Dariusza osobiście? Byłoby łatwiej. Pomyślałam też o Paulinie - współprowadzącej z Agniechą blog "Konik Polski". Paulina ma kilka husky i dużo o nich wie. Może Lazur byłby pięknym uzupełnieniem stada?
Tak więc uruchamiamy procesory, synapsy, szare komórki, białe komórki i co tam kto ma. Jakby co - kontakt przez Kurnik, lub przez Gosiankę.
A w nagrodę, proszę:


I jeszcze to:







Jesteśmy znane z czarów i cudów. Szable w dłoń - potrzebne jest zdrowie dla Hani i dom dla Jej zwierząt!

sobota, 19 marca 2016

PORZĄDKI WIOSENNE

Nie obawiajcie się, nie będzie to poradnik perfekcyjnej pani domu ani nic w tym stylu. Temat sprzątania wokół siebie i w sobie, wychodzenia ze snu zimowego, budzenia się do nowego życia sam mi się nasunął , wiadomo, że idą Święta, które czasem niejako wymuszają na nas te porządki.
Czasem trzeba jakiegoś bodźca zewnętrznego, żeby nas pobudzić do działania.

Lubię ten czas, lubię wychodzenie z zimowej gawry, lubię śpiew ptaków, lubię wydłużający się dzień.   Czuję się naprawdę jak niedźwiedź, który się budzi ze snu, widzi słońce, przeciąga się i sprząta pieczarę. I widzę, że mój pies czuje to samo, no może za wyjątkiem sprzątania (tu raczej wręcz przeciwnie, chociaż namiętne trzepanie i turlanie dywanika można chyba zaliczyć do porządków...) Jak tylko pojawiły się słoneczne i cieplejsze dni, Tropik ponad pół dnia spędza na podwórku, grzejąc się w słońcu. Szuka go, nie kładzie się w cieniu. Gdy na przykład słońce zachodziło za chmury, wracał do domu na drzemkę, a jak tylko świeciło znów, natychmiast wychodził na podwórko. Mnie słońce mobilizuje do działania, mam więcej energii, mogę zrobić więcej i bardziej mnie to cieszy.



Mam też na wiosnę manię sprzątania po szafach i zakamarkach i wyrzucania wszystkiego co niepotrzebne (czasem w szale i to co potrzebne leci do kosza, potem żałuję). Stare leki, stare kosmetyki, stare rachunki, stare skarpetki, stara bielizna... Na co to komu na wiosnę ???  Na co komu stare, nieświeże myśli, stare przyzwyczajenia, stare sny??? Wszystko ma być świeże, czyste, a przynajmniej odświeżone, odkurzone, odnowione. Poukładane na nowo wokół siebie i w sobie. Daje poczucie świeżości, otwartości na świat i innych, nowej wrażliwości. Chce się więcej wiedzieć, więcej myśleć, więcej chłonąć w siebie, więcej widzieć i dostrzegać. Bazie, pączki na drzewach, ptaki, przebiśniegi, kępka trawy, błysk słońca na umytej szybie. Nowe książki, nowa muzyka, nowe audycje w radio, nowe spojrzenie na świat. I choć on, ten świat zewnętrzny, mało ciekawy i zachęcający czasem jest, nie chcę, żeby mi burzył mój wewnętrzny ład. Spróbuję nie dać się ponosić złym emocjom, chęci oplucia telewizora i wymyślania niektórym tam oglądanym od najgorszych, z użyciem kwiecistych i piętrowych przekleństw. Łatwe to to nie będzie, wiem, ale wiem też, że takie emocje szkodzą przede wszystkim mnie, a nie tym, do których się odnoszą... Spróbuję jakoś to uładzić w sobie . Zapomniane słowo, uładzić, a jakie pełne sensu.



Pozbyć się tych warstw kurzu, zalegających na półkach i pod łóżkiem, w trudno dostępnych zakamarkach domu i duszy,  mieć poczucie, że wokół mnie jest czysto i schludnie , przewietrzyć myśli, stare ubrania, stare przyzwyczajenia, otworzyć się na nowe... To mój plan na wiosnę:))



Pięknej wiosny i energii do porządków życzę Wszystkim!!!

czwartek, 17 marca 2016

Mój operatorski debiut

Mika na jutro obiecała post, więc ja dam Wam trochę świeżych zdjęć i nowy wybieg. Wena nie nadejszła, a sama vice PrezesKura Mika zauważyła, że coś nie za dużo mam do powiedzenia ostatnio. Zaiste, że tak przytaknę.
Za to mam dużo do zrobienia, również na gumnie, a może raczej przede wszystkim. Jesienią robić się nie chciało, to się teraz ma. I słusznie, jak się okazuje, bo teraz w pracach towarzyszył mi Stefan. Wiosenne prace są zdecydowanie przyjemniejsze, do tego w takim towarzystwie! O mało nie przyprawił mnie o zawał, gdy wypadł z krzaków wydając odgłosy paszczą. Posłusznie poleciałam do domu po słonecznik, a Stefan grzecznie czekał. Podjadł sobie i dalej mi towarzyszył. Pieski wypadły z domu, a on tylko schronił się na kompostowniku - cwaniak, tam go nie widać! Pieski do domu, Stefan do nogi. No i tak ło.
Jutro mnie nie będzie, gdyż udaję się - uwaga - po samochód. Moja kochana suzuczka sprzedana, mus pokochać kolejne auto. Krecie, Ty mnie rozumiesz, prawdaż? Nie będzie to trudna miłość, bo autko jest całkiem, całkiem, chociaż trochę trzeba dopłacić - cóż, to tzw. frycowe...
Mika, Ty pisz i puszczaj nie bacząc na nic.
To teraz już fotki, wczorajsze i dzisiejsze. I niespodzianka - film, chociaż nie wiem, czy się otworzy, bo nigdy tego nie robiłam. Jeśli się otworzy, to trochę się wstydzę plamy na dywanie, no ale cóż, Frodo nażarł się kociego żarcia i mu się przelało paszczą.



I fotki:



Komisyjne oznaczanie terenu pińcet razy oznaczonego






Oczywiście Stefan Ogrodnik:




A tutaj zamieszkają liliowce od Elżbiety!

wtorek, 15 marca 2016

Apel tym razem książkowy!

Kureiry Jak Zawsze Niezawodne! Moja koleżanka pilnie poszukuje  książki "Przygody Barona Munchausena” - PO POLSKU! Koleżanka jest tłumoczką i na zaraz potrzebuje dwóch pierwszych zdań oraz autora przekładu na j. polski. Przetrząśnijcie, proszę, zasoby, może akurat?
Wybaczcie, na razie ogłaszam tylko ten apel, bo sprawa jest pilna.
Później coś wymyślę. Albo i nie...
Dziękuję za uwagę!

Teraz dziękuję za błyskawiczne załatwienie sprawy! Normalnie 5 minut i po wszystkiem!
Teraz muszę coś ten, eee, bąknąć, a nie zastanawiałam się na razie o czym chciałabym bąknąć.
To zacznę i może potem już pójdzie? To tak. Śniegu u nas nie ma, za to są pączki na drzewach. Stefan nie poszedł za głosem, a wręcz przeciwnie, przyszedł na śniadanie. Koteczki rozrabiają aż furczy, nowych zdjęć nie mam, bo nawet nowe są takie same jak stare.
No nie poszło... Widać wichur pod czapeczką nadal hula, to może wkupię się zdjęciami sprzed chwili - takie świeżynki mają większą wartość.
Dla fanek Frodo:


Garde, ten może być?
Dla fanek Wałka:
Grzanie doopki przy kozie
Dla fanek Czajnika:
Z góry lepiej widać gdzie jest Malinka
Dla fanek Malinki:
Wygrzewanie doopki w łóżku (ulubiona miejscówka)
Bacha, robi się:

Proszę bardzo. Chciałyście, to macie. Zaczątek portretu Stefana, który jest na nim uderzająco podobny do... no, do kogo? Chyba w sumie do nikogo:


Wykpiłam się jakoś?

niedziela, 13 marca 2016

SZTUKA ROZMOWY CZ.II

Przeklejam poprzedni wpis bo anegdotki o dzieciach się rozrastają, tych którzy jeszcze nie czytali odsyłam do komentarzy w poprzednim poście, popłakać się można ze śmiechu:))))

Czekam więc na nowe celne cytaty dziecięce!!


Śmierć w kręgu rodziny

Ludwik Jerzy Kern

Jest cicha wieczorowa pora.
Siedzimy całą rodziną frontem do telewizora.
Dziadkowie,
Rodzice,
Synowie,
Córki,
A na ekranie same wybiórki.
To znaczy tacy panowie i panie,
Co są specjalnie wybrani, żeby nas bawić na małym ekranie.

Wieczór taki spokojny,
Milutka atmosfera,
I tu ni stąd, ni zowąd czuję, cholera,
Że coś umiera.

Patrzę na dziadka,
Co zjadł przed chwilą sześć pączków firmy Blikle,
Czy dziadek się czasem nie kończy?
Nie, dziadek jest wesolutki
Jak zwykle.

Jedna babcia różowa,
Druga babcia różowa,
Uśmiechnięta synowa,
Pełna werwy teściowa,
Wszystkie wnuki w porządku,
W porządku ciocia Mila,
Która (widać w półmroku) pepsi z rumem właśnie wychyla.

Na koniec wzrok mój trafia na postać wuja Zdzicha...
Ale on przysnął tylko.
Dycha.

A jednak nie mogę się pozbyć dziwnego niepokoju,
Bo czuję,
Wyraźnie czuję,
Ze coś umiera w tej chwili i to tu, w tym pokoju.

Jeszcze raz przeskakuję wzrokiem od głowy do głowy
I nagle wiem, co umiera.
To umiera piękna sztuka rozmowy.


To motto dzisiejszego posta:)))

Ludwik Jerzy Kern by Kubik 02.JPG
Ludwik Jerzy Kern


 Mało ze sobą rozmawiamy tak naprawdę. Przekazujemy informacje , polecenia, sprawdzamy, czy coś zostało zrobione, pytamy zdawkowo "Jak się masz?" nie oczekując pogłębionej odpowiedzi. Coraz trudniej przychodzi formułowanie myśli, uświadomienie sobie samemu, co tak naprawdę "w duszy gra". I coraz mniej chętnie się tym dzielimy. Bo do rozmowy trzeba dwojga... Słuchać też trzeba umieć. Wykazać się uwagą, zrozumieniem, empatią, dać część siebie tej drugiej osobie, z którą rozmawiamy. Znamy doskonale te momenty niezręcznej ciszy, gdy żadna ze stron nie wie co powiedzieć. "No, to ja już polecę, późno się zrobiło, a jeszcze muszę..." , "A ze zdrowiem w porządku?", "A jak tam syn/córka/mama/tata/brat/siostra?" Ciężkie chwile.

Oczywiście nie zawsze tak jest, mamy osoby, z którymi lubimy przebywać, rozmawiać nie tylko na tematy codzienne i z którymi rozumiemy się doskonale. Jeśli z taką osobą spędzimy sporą część życia, to rozumiemy się wpół słowa i  mamy własny język, własne określenia. Tym niemniej takie rozmowy trzeba kultywować, ćwiczyć, jak wiadomo "Practice makes perfect", wyłączyć tv czy komputer w tle, skupić się na rozmówcy. I naprawdę ciekawe rzeczy z tego wychodzą...
Nawiasem mówiąc odkryłam od stosunkowo niedawna Radio Tok FM, które polega właśnie na mówieniu i naprawdę reprezentuje wysoki poziom, przy czym nie są to tylko rozmowy o polityce, ale też o kulturze, książkach, zwierzakach. Ostatnio słuchałam prawie godzinnej rozmowy na temat "Siódmej pieczęci" Bergmana. Młoda filmoznawczyni opowiadała z takim żarem i zapałem, że aż miło było słuchać, że może to jeszcze kogoś tak fascynować. Odkryła mi między innymi dowcip, który w tym filmie się pojawia, a którego tam nie widziałam. Np rozmowa Śmierci z aktorem: "Dziś wieczorem umrzesz." "Ale ja nie mogę, ja gram dzisiaj spektakl!" "Spektakl odwołany. Z powodu śmierci."
O takim na przykład Kosowie to się w pół godziny dowiedziałam więcej niż przez 10 lat. Większość audycji można odsłuchać na stronie internetowej. Zastępuje mi teraz to radio trochę moją ulubioną Dwójkę, którą mi też już psują:((

Teraz tematem dyżurnym staje się polityka, ale jest to też temat bardzo śliski. Dzisiaj miałam bardzo miłe spotkanie na południowej herbatce z moimi dwiema koleżankami , podczas którego jak ognia unikałyśmy tematów politycznych, znając w ogólnych zarysach swoje poglądy. Z jedną z nich mam wspólne i zdecydowane poglądy i bieżącą sytuację zdążyłyśmy omówić zanim przyszła druga koleżanka, poglądów zgoła odmiennych, choć nie zapiekłych. Jest miłą , ciepłą i sympatyczną osobą i lubię sobie z nią pogadać o tematach codziennych czy o książkach, ale nie chcę się pokłócić z powodów politycznych, znamy się od wielu lat i nie chciałabym robić jej przykrości. Przy obecnym plemiennym podziale kraju straszne mi się wydaje, że np członkowie jednej rodziny czy wieloletni przyjaciele zrywają wszelkie kontakty z powodów politycznych a najchętniej toby "tych drugich" po prostu wykopali gdzieś w świat. I to mnie najbardziej przeraża, że politycy potrafili wzbudzić w nas tak niskie uczucia, taką wręcz nienawiść do siebie nawzajem. I przeraża mnie to, że niedawno odkryłam, że ja sama jestem do tego uczucia jak najbardziej zdolna... A myślałam, że nie. A guzik.

Ale żeby skończyć bardziej optymistycznie, to polecam bardzo trzy części wydawnictwa "Kanon. Sztuka rozmowy". To trzy części wspaniałych rozmów , wydanych na 70-lecie Tygodnika Powszechnego. Tischner, Mazowiecki, Miłosz, Lem, Turowicz, Kisiel, Szymborska, naukowcy, lekarze, alpiniści, aktorzy... Mądre, głębokie i bardzo interesujące rozmowy , bo i rozmówcy nie przypadkowi, gorąco polecam.


Miałam wymyślić jakieś nasze Srebrne Usta, ale doszłam do wniosku, że cytowanie naszych polityków tylko nam zaszkodzi. A ponieważ ostatnio było trochę zdjęć i rozmów o dzieciach , to pomyślałam, że możemy sobie poprzypominać jakieś zabawne powiedzonka naszych dzieci, wnuków a i nas samych z czasów dzieciństwa:))) Uzbiera się na pewno mnóstwo, bardzo zachęcam do pogrzebania w pamięci.
Ja mogę przypomnieć anegdotkę o sobie samej w wieku chyba lat 5, jak ktoś już zna to proszę opuścić. Po imieninach mojej Mamy wypadła niedziela i Tato wziął mnie do Starego Kościółka, żeby się pomodlić za zdrowie Mamy, która się nie najlepiej czuła (dobrze, że nie na mszę, tylko tak sobie). Trzymał mnie na rękach i szepnął do ucha: No to pomódl się za zdrowie Mamy. Na co ja, mając w pamięci wczorajsze imieniny podniosłam charakterystycznym ruchem rękę do góry i zawołałam na cały kościół: Na zdrowie!! Biedny Tato zwiewał szybko, obrzucany oburzonymi spojrzeniami modlących się pań...
I jeszcze kompromitująca historyjka Bachy (wybacz!!) Była u nas na wakacjach i pobiegła z płaczem do mojej Mamy (albo do swojej, nie pomnę), wołając, że przytrafiło jej się zrobić kupkę w majteczki. Po oględzinach okazało się, że jako żywo nic tam nie ma a majty czyste. Na co Bacha z rozpaczą wielką powiedziała: To ja pewnie zgubiłam...
Czekam na wasze anegdotki!

sobota, 12 marca 2016

SZTUKA ROZMOWY

Śmierć w kręgu rodziny

Ludwik Jerzy Kern

Jest cicha wieczorowa pora.
Siedzimy całą rodziną frontem do telewizora.
Dziadkowie,
Rodzice,
Synowie,
Córki,
A na ekranie same wybiórki.
To znaczy tacy panowie i panie,
Co są specjalnie wybrani, żeby nas bawić na małym ekranie.

Wieczór taki spokojny,
Milutka atmosfera,
I tu ni stąd, ni zowąd czuję, cholera,
Że coś umiera.

Patrzę na dziadka,
Co zjadł przed chwilą sześć pączków firmy Blikle,
Czy dziadek się czasem nie kończy?
Nie, dziadek jest wesolutki
Jak zwykle.

Jedna babcia różowa,
Druga babcia różowa,
Uśmiechnięta synowa,
Pełna werwy teściowa,
Wszystkie wnuki w porządku,
W porządku ciocia Mila,
Która (widać w półmroku) pepsi z rumem właśnie wychyla.

Na koniec wzrok mój trafia na postać wuja Zdzicha...
Ale on przysnął tylko.
Dycha.

A jednak nie mogę się pozbyć dziwnego niepokoju,
Bo czuję,
Wyraźnie czuję,
Ze coś umiera w tej chwili i to tu, w tym pokoju.

Jeszcze raz przeskakuję wzrokiem od głowy do głowy
I nagle wiem, co umiera.
To umiera piękna sztuka rozmowy.


To motto dzisiejszego posta:)))

Ludwik Jerzy Kern by Kubik 02.JPG
Ludwik Jerzy Kern


 Mało ze sobą rozmawiamy tak naprawdę. Przekazujemy informacje , polecenia, sprawdzamy, czy coś zostało zrobione, pytamy zdawkowo "Jak się masz?" nie oczekując pogłębionej odpowiedzi. Coraz trudniej przychodzi formułowanie myśli, uświadomienie sobie samemu, co tak naprawdę "w duszy gra". I coraz mniej chętnie się tym dzielimy. Bo do rozmowy trzeba dwojga... Słuchać też trzeba umieć. Wykazać się uwagą, zrozumieniem, empatią, dać część siebie tej drugiej osobie, z którą rozmawiamy. Znamy doskonale te momenty niezręcznej ciszy, gdy żadna ze stron nie wie co powiedzieć. "No, to ja już polecę, późno się zrobiło, a jeszcze muszę..." , "A ze zdrowiem w porządku?", "A jak tam syn/córka/mama/tata/brat/siostra?" Ciężkie chwile.

Oczywiście nie zawsze tak jest, mamy osoby, z którymi lubimy przebywać, rozmawiać nie tylko na tematy codzienne i z którymi rozumiemy się doskonale. Jeśli z taką osobą spędzimy sporą część życia, to rozumiemy się wpół słowa i  mamy własny język, własne określenia. Tym niemniej takie rozmowy trzeba kultywować, ćwiczyć, jak wiadomo "Practice makes perfect", wyłączyć tv czy komputer w tle, skupić się na rozmówcy. I naprawdę ciekawe rzeczy z tego wychodzą...
Nawiasem mówiąc odkryłam od stosunkowo niedawna Radio Tok FM, które polega właśnie na mówieniu i naprawdę reprezentuje wysoki poziom, przy czym nie są to tylko rozmowy o polityce, ale też o kulturze, książkach, zwierzakach. Ostatnio słuchałam prawie godzinnej rozmowy na temat "Siódmej pieczęci" Bergmana. Młoda filmoznawczyni opowiadała z takim żarem i zapałem, że aż miło było słuchać, że może to jeszcze kogoś tak fascynować. Odkryła mi między innymi dowcip, który w tym filmie się pojawia, a którego tam nie widziałam. Np rozmowa Śmierci z aktorem: "Dziś wieczorem umrzesz." "Ale ja nie mogę, ja gram dzisiaj spektakl!" "Spektakl odwołany. Z powodu śmierci."
O takim na przykład Kosowie to się w pół godziny dowiedziałam więcej niż przez 10 lat. Większość audycji można odsłuchać na stronie internetowej. Zastępuje mi teraz to radio trochę moją ulubioną Dwójkę, którą mi też już psują:((

Teraz tematem dyżurnym staje się polityka, ale jest to też temat bardzo śliski. Dzisiaj miałam bardzo miłe spotkanie na południowej herbatce z moimi dwiema koleżankami , podczas którego jak ognia unikałyśmy tematów politycznych, znając w ogólnych zarysach swoje poglądy. Z jedną z nich mam wspólne i zdecydowane poglądy i bieżącą sytuację zdążyłyśmy omówić zanim przyszła druga koleżanka, poglądów zgoła odmiennych, choć nie zapiekłych. Jest miłą , ciepłą i sympatyczną osobą i lubię sobie z nią pogadać o tematach codziennych czy o książkach, ale nie chcę się pokłócić z powodów politycznych, znamy się od wielu lat i nie chciałabym robić jej przykrości. Przy obecnym plemiennym podziale kraju straszne mi się wydaje, że np członkowie jednej rodziny czy wieloletni przyjaciele zrywają wszelkie kontakty z powodów politycznych a najchętniej toby "tych drugich" po prostu wykopali gdzieś w świat. I to mnie najbardziej przeraża, że politycy potrafili wzbudzić w nas tak niskie uczucia, taką wręcz nienawiść do siebie nawzajem. I przeraża mnie to, że niedawno odkryłam, że ja sama jestem do tego uczucia jak najbardziej zdolna... A myślałam, że nie. A guzik.

Ale żeby skończyć bardziej optymistycznie, to polecam bardzo trzy części wydawnictwa "Kanon. Sztuka rozmowy". To trzy części wspaniałych rozmów , wydanych na 70-lecie Tygodnika Powszechnego. Tischner, Mazowiecki, Miłosz, Lem, Turowicz, Kisiel, Szymborska, naukowcy, lekarze, alpiniści, aktorzy... Mądre, głębokie i bardzo interesujące rozmowy , bo i rozmówcy nie przypadkowi, gorąco polecam.


Miałam wymyślić jakieś nasze Srebrne Usta, ale doszłam do wniosku, że cytowanie naszych polityków tylko nam zaszkodzi. A ponieważ ostatnio było trochę zdjęć i rozmów o dzieciach , to pomyślałam, że możemy sobie poprzypominać jakieś zabawne powiedzonka naszych dzieci, wnuków a i nas samych z czasów dzieciństwa:))) Uzbiera się na pewno mnóstwo, bardzo zachęcam do pogrzebania w pamięci.
Ja mogę przypomnieć anegdotkę o sobie samej w wieku chyba lat 5, jak ktoś już zna to proszę opuścić. Po imieninach mojej Mamy wypadła niedziela i Tato wziął mnie do Starego Kościółka, żeby się pomodlić za zdrowie Mamy, która się nie najlepiej czuła (dobrze, że nie na mszę, tylko tak sobie). Trzymał mnie na rękach i szepnął do ucha: No to pomódl się za zdrowie Mamy. Na co ja, mając w pamięci wczorajsze imieniny podniosłam charakterystycznym ruchem rękę do góry i zawołałam na cały kościół: Na zdrowie!! Biedny Tato zwiewał szybko, obrzucany oburzonymi spojrzeniami modlących się pań...
I jeszcze kompromitująca historyjka Bachy (wybacz!!) Była u nas na wakacjach i pobiegła z płaczem do mojej Mamy (albo do swojej, nie pomnę), wołając, że przytrafiło jej się zrobić kupkę w majteczki. Po oględzinach okazało się, że jako żywo nic tam nie ma a majty czyste. Na co Bacha z rozpaczą wielką powiedziała: To ja pewnie zgubiłam...
Czekam na wasze anegdotki!  

piątek, 11 marca 2016

Erupcji intelektu nie będzie

Zajrzyjcie koniecznie do Gorzkiej Jagody, tutaj! Proszę!
Umieszczę na fb, udostępniajcie, proszę.

Wiem, że czekacie cierpliwie na nowy wybieg, tymczasem pfff... w mojej kurzej głowie hula wiatr. A kiedy hula wiatr, trudno usłyszeć cokolwiek. Codzienność bywa przytłaczająca i dopada każdego, w tym mnie. Nic się nie stało, nie, nie martwcie się, ot zwyczajne sprawy, czasem upierdliwe, czasem wkurzające, czasem dolegliwe. Odcięło mi wenę na każdym froncie i już. Toteż fajerwerków nie będzie, za to dla odmiany będzie o kotach i jednym psie.:)
Malinka z Czajnikiem mają się dobrze. Wczoraj wieczorem, a właściwie w nocy dostały takiej głupawki, że w końcu zamknęłam Czajnika w jego pokoju czyli łazience, bo nie dało się spać. Malince bynajmniej w niczym to nie przeszkodziło. O drugiej w nocy obudził mnie hałas - Malina weszła na szafę i znalazła tam coś do turlania. No i turlała sobie w tę i nazad. Brrrrrrm... cisza... brrrrm... stuk, stuk... brrrm... cisza. I tak w kółko. Trwało to na tyle długo, że dojrzewałam, aby wstać i pójść na strych, przytyrpać drabinę (z krzesła nie sięgnę, już to wiem) i zabrać jej to coś. Na szczęście zanim zrealizowałam ten zamiar, Malinka zeszła z szafy i wreszcie ułożyła się nieśmiało w okolicy moich nóg i tak sobie zasnęłyśmy. Jednak nie na długo, bo między piątą, a szóstą rano zabawa zaczęła się na nowo. Doszlusował w międzyczasie wypuszczony przez Ognio z łazienki Czajnik i było tak:

 

A dzisiaj rano było tak:

Zdjęcia słabe, bo ciemno jak w kaczej d... ale przecież nie o to chodzi!
A co tam, wcale nie są takie same:





Prawie każda z Was ma kota, to wiecie, jak potrafią tupać. Nie mówiąc o galopie w poprzek łóżka...

To teraz o psie. Znów jest sierotka do wzięcia. Facebook to jedno, a Kurnik to drugie. Z nami ma psiak szansę na znalezienie znajomego domu, jak to było np. z Bellą u BDB, z kotami u Rabarbary, Bonusem u Lidki i innymi - wystarczy spojrzeć na Białą Kurę. Popatrzcie jaki jest słodki i poręczny:



Wszystko znajdziecie tutaj: https://www.facebook.com/PrimaVetAdopcje/photos/a.576265509199028.1073742537.197793457046237/576265559199023/?type=3&theater
Piesek biegał samopas, także po bardzo ruchliwej drodze, aż został odłowiony przez hycla. Właściciel nie chce go wykupić bo twierdzi, że znajdzie sobie nowego szczeniaka. Ten nie ma jeszcze roku.

Mam nadzieję, że weekend będzie piękny, w każdym razie piękniejszy, czego Wam i sobie życzę.